Recenzja gościnna – Odcienie Nude o Clinique Redness Solutions Instant Relief Mineral Pressed Powder
Kochani,
dziś zapraszam Was na recenzję gościnną Ewy z bloga ODCIENIE NUDE .
Clinique Redness Solutions Instant Relief Mineral Pressed Powder – wyjątkowy pielęgnacyjny puder mineralny zmniejsza widoczność zaczerwienień i popękanych naczynek, a także uspokaja i koi skórę. Ten konkretny żółty odcień kremowego pudru został stworzony według koncepcji i patentu Clinique, sprawiając, że puder stapia się ze skórą, pozwalając natychmiast zneutralizować widoczne zaczerwienienia i wyrównując jednocześnie koloryt skóry. Odpowiedni dla osób o nawet najwrażliwszej cerze, także zmagających się z trądzikiem różowatym, ten mistrz kamuflażu ma także właściwości pielęgnacyjne.
Powód dla którego skusiłam się na ten puder, to jego kolor! Mam naturalnie żółtawą cerę i często napotykałam za mało żółte podkłady. I w tej roli puder ten spisuje się fenomenalnie. Genialnie usuwa wszelakie różowatości z każdego podkładu.
Ja mam naturalnie żółtą cerę i mi ten kolor bardzo odpowiada. Zrobiłam jednak test na swoim Mężczyźnie, który ma cerę różowiutką, ze skłonnością do zaczerwienień i z naczynkami. Efekt jaki uzyskałam na jego twarzy to delikatnie wyrównanie kolorytu i lekkie zredukowanie jego różowatości. Kolor pudru się nie odznaczał, a tego byłam szalenie ciekawa – jak się zachowa na cerze różowej. Jednak z drugiej strony również jego cera nie stał się totalnie bez różowej pultynki. Wyrówna kolor, zakryje delikatne czerwoności, ale jeżeli macie całą rozpaloną do czerwoności twarz, to nie oczekujcie od niego cudu.
W tej chwili moja cera jest cerą trądzikową o podłożu hormonalnym – mam sporo duży zmian, które nie chcą się zagoić, są czerwone i mam zaognione stany zapalne. Z takimi zaczerwienieniami ten puder solo sobie nie poradzi. Do ich ukrycia używam korektora, przyprószony tym pudrem razem daje efekt, który potrafi zakryć ten stan. Jednak jeszcze są na mej twarzy partie, które nie są pokryte chorobą np. czoło, i mam tam jakieś drobne zaczerwienienia i z nimi radzi sobie bardzo dobrze. Pięknie je przykrywa, tylko zaznaczam, na takich drobnych. Z trądzikiem na fest trzeba sobie odpuścić wizję pięknie wyglądającej twarzy.
Puder tworzy na twarzy bardzo delikatny woal, jest niewyczuwalny. Utrwala makijaż, ale nie daje tępego matu, ba producent nic nie mówi o matowieniu. U mnie wytrzymuje całkiem nieźle – cera wygląda dobrze nawet do 4-5 godzin, potem delikatnie się świecę, ale nie jest to nie wiadomo jaki błysk, można poprawić i nic złego się nie stanie. Choć ja prawie nigdy nie poprawiam – stwierdzam, że skóra wygląda naprawdę przyzwoicie. Ewentualne poprawki, jak i też pierwszą warstwę pudru można nałożyć dołączonym pędzelkiem. O dziwo bardzo często to robię, bo jest bardzo miły, dobrze mi się nakłada kosmetyk. Jak wiem, że puder musi wytrzymać np. 10 godzin, toto używam puszku i go „wciskam” w twarz. Na co dzień jednak przypudrowania odbywa się za pomocą pędzla, którym akurat nakładam podkład.
Puder nie podkreśla delikatnych suchych skórek, jak widzę, ze coś podkreślił mocniej, to dla mnie sygnał, że się zapuściłam z peelingowaniem, a nie oznaka złego kosmetyku. Puder również nie uwidacznia porów. Właściwości pielęgnacyjnych tego kosmetyku nie zauważyłam, ale na pewno nie pogorszyła ona stanu mojej kapryśnej cery.
Opakowanie pudru zawiera również dodatkową przegródkę z wywietrznikami na pędzelek. Wykonanie jest w porządku, ot plastik, trochę lepszy niż Wibo, ale bez szaleństw.
Puder jest bardzo delikatnie zmielony, jest niesamowicie wydajny. Używam go od listopada, praktycznie dzień w dzień, a zużycia nie widać. W puderniczce jest 9,6 grama, które myślę, że wystarczy mi spokojnie na rok używania – cena 169 złotych nie wydaje się taka straszna.